Psalm
O Panie! błagam, oświeć moją drogę, ponieważ jej nie znam.
Wyszedłem na czoło naszej procesji i wiem, że inni pójdą za mną, oby więc tylko nie manowcami.
Błądziliśmy po ciemnych lasach, przekroczyliśmy doliny i zorane pola, a procesja była długa jak wieczność.
Kiedy przywiedliśmy procesję nad brzeg cichej rzeki, jej koniec dopiero wyłaniał się z ciemnego lasu.
– Rzeka – zawołaliśmy. A ci, którzy byli najbliżej, powtórzyli:
Rzeka! Rzeka!
A ci, którzy byli w polu, krzyczeli: pole, pole, pole!
A idący na końcu mówili: Jesteśmy w lesie, i dziwili się, że idący z przodu krzyczeli: pole, pole – rzeka, rzeka!
– Widzimy tylko las – mówili, nie wiedząc, że są na drugim końcu procesji.
Lecz teraz, o Panie, droga coraz trudniejsza.
Przede mną góry najwyższe, nagie skały, przepaście. Jest pięknie. Jest bezgranicznie pięknie. Ale nie znam drogi i strach mnie ogrania. Nie o siebie, o nie. Ja idę, a oni idą za mną. Panie, oni też idą za mną, cała procesja – długa, długa! Głowa przy głowie wzdłuż całej doliny i długiego brzegu rzeki i cichego zoranego wielkiego pola, a koniec procesji kryje się w lesie i końca jej nie widać.
Gdzie jest prawda, o Panie? Już idę, idę.
Rozpostarłeś przede mną swoje cuda na czerwonawych wierzchołkach gór, na nagich zazielenionych skałach – fantastycznych jak zaklęte królewskie pałace.
Ci, którzy idą najbliżej, widzą jasno, ale nad rzeką pozostali lub w polu – kiedy oni zobaczą Twoje cuda? A ci, którzy nawet jeszcze z lasu nie wyszli? Żal mi ich, Panie! Oni nierychło ujrzą Twoje cuda, którymi tak hojnie dokoła szafujesz.
Czy długa będzie jeszcze nasza droga, Panie? Czy nie chcesz, by o to pytać?
Ale dokąd idziemy, Panie? Gdzie tej drogi kres?
Przetłumaczil Radoslaw Okulicz-Kozaryn